<<< poprzedni odcinek |
Ranek był dla Gośki jeszcze dość trudny. Nie miała odwagi opuścić hotelu, ale i tak czuła się już znacznie lepiej. Śniadanie zjedliśmy zatem tylko we trójkę, żartując z ryżowej diety rekonwalescentki. Jednak jej niespokojny duch nie pozwolił na zbyt długie próżnowanie. Nerwica zwiedzania dała o sobie znać (wszak w planie mamy tylko niecałe 3 dni na Bucharę!) i od południa rzuciliśmy się w studiowanie miejskich zabytków z przewodnikiem w ręku. Pomyślałem sobie, że miałem szczęście dostać od losu jeden wolny dzień na niezobowiązujące szwędanie się po okolicy połączone z chłonięciem atmosfery, bo teraz znowu gnaliśmy na złamanie karku. Oczywiście na tyle, na ile pozwalało osłabione zatruciem ciało…

Nieco dalej, mijając grube mury miejskiej twierdzy, przysiedliśmy na krótki odpoczynek, lagmon i herbatę dokładnie w tym samym miejscu, w którym kilkadziesiąt lat wcześniej odpoczywał Kapuściński. W opisywanym przez niego drewnianym meczecie Bolo-Hauz już nie ma bilardowych stołów, lecz tak jak przed wiekami, wierni muzułmanie znowu kłaniają się w kierunku Mekki. Między gałęziami przebłyskuje brama Arki, gdzie w małym niezniszczonym fragmencie zabudowań ostało się muzeum bucharskiego chanatu.

Wracając do miasta zajrzeliśmy jeszcze do medresy Abdullah Khan, gdzie bardzo towarzyski dziadek koniecznie chciał nam opowiedzieć o historii tego miejsca. Obejrzeliśmy całkiem ładna makietę całej Buchary, jednak w trakcie tego oglądania dziadek nie powiedział nic ponad to, co już i tak wiedzieliśmy, więc uprzejmie acz stanowczo podziękowaliśmy za opowieści i wyrwaliśmy się na dach potwornie zrujnowanej budowli.
O zachodzie słońca spotkaliśmy się z Marcinem i Aldoną, znowu przy drewnianym meczecie. Czajhana na powietrzu była bardzo sympatyczna, pomimo plastikowych stolików. Chmary czarnych ptaków krążyły nad drzewami, tworząc kontrastujący ze spokojem knajpy nastrój grozy. Po kolacji zrobiliśmy sobie jeszcze nocna sesje fotograficzną, bo do Buchary także dotarł zwyczaj kolorowego podświetlania budynków. Gośka powoli zapominała o żołądkowych dolegliwościach. Po południu następnego dnia czekała nas podróż do Samarkandy.
Jeszcze inny opis Buchary
<<< poprzedni odcinek |
0 komentarzy:
Publikowanie komentarza