Patiomkinowskie schody w Odessie mocno mnie rozczarowały, po prostu rząd stopni, które po prostu ciągną się prosto do morza. Warszawa też ma swoje schody ciągnące się prosto do Wisły. Leżą sobie spokojnie w Ogrodach Frascati łącząc Plac Trzech Krzyży z pomnikiem Sapera.
Pokonanie ich rączym susem gwarantuje zdrową zadyszkę, lecz na górze można uspokoić oddech podziwiając bulwar, kolorowa fontannę lub malowniczo ukryty między drzewami pałacyk Muzeum Ziemi, od którego oddziela nas jeszcze kilka kolejnych stopni:
Nad Wisłę można zejść wieloma schodami. Na przykład tymi pięknie odnowionymi obok Syrenki...
...można dojść do miejsca, gdzie głodna rzeka zaczęła pochłaniać schody do niej prowadzące. Pojona niczym smok wawelski wodami z wiosennych roztopów zagryza sobie czasem a to kawałkiem betonu, a to jakimś krzaczkiem...
Na koniec ulubiony plener Piotra Szulkina, czyli kosmiczne schody Mostu Poniatowskiego w najróżniejszych wydaniach:
I tyle. Tym razem bez wiersza, bo żaden mi nie pasuje...
Większość schodków na Twoich zdjęciach niedawno mijałam, a nawet wchodziłam ;)
OdpowiedzUsuńBo to są takie dość popularne schodki, jak ktoś lubi boczne miejsca Warszawy ;-))))
OdpowiedzUsuńA ja dziś wrzuciłem m.in. schody z Twojego ostatniego zdjęcia, ale jak jeszcze nie były pomazane :)
OdpowiedzUsuńIleż ich, tych schodków , u Ciebie. Czuje sie zmęczona takim spacerem.
OdpowiedzUsuńhanula1950
@Hrabia_Piotr - no to był dość krótki czas gdy były one nieprzyozdobione po remoncie.
OdpowiedzUsuń@hanula trzeba dbać o formę ;-)))))
Te zalane wodą są najlepsze
OdpowiedzUsuńwspanialy wybór monumentalnych schodów :)
OdpowiedzUsuńTak mi coś świta, że przy tych w Odessie, to jadłam dawno temu najlepszego w życiu szaszłyka. :)
OdpowiedzUsuńPiszesz że schody w Odessie to lipa ?
OdpowiedzUsuń@slavkosnip - mi też te zalane schody do Wisły najbardziej się podobają ;-)))
OdpowiedzUsuń@nomad - czy ja wiem czy taki wspaniały? ;-)
@Karska - ja w Odessie spędziłem tylko 8 godzin wracajac z Krymu, więc nie mam takich wspomnień :(
@Robert - tak, schody odesskie uważam za przereklamowane ;-)))))
Szulkin te schody kręcił? Nie wiedziałem - świetne!
OdpowiedzUsuńoooo... ile schodków. Pod Poniatoszczaka się nigdy nie zapuszczałem
OdpowiedzUsuń@stolica - może z tym ulubionym plenerem to trochę pojechałem, niemniej tak, schody (w formie z pierwszego zdjęcia zagrały co najmniej w jednym filmie Szulkina jako główna scenografia. Cholera nie pamiętam czy to był Golem, czy GaGa, czy jeszcze coś innego :(
OdpowiedzUsuń@rubeus - ja też nie, dopóki nie zamieszkałem w tej okolicy ;-)))) a musisz przyznać, że różnorodność klimatów jest tu nieziemska ;-))))
nie wiedziałam, że pod mostem takie piękne schody :)
OdpowiedzUsuń@chrzelice - Warszawa kryje wiele pięknych perełek, tylko giną one w natłoku peerelowskiej szarzyzny... :(((
OdpowiedzUsuń