Historię piszą zwycięzcy. Dlatego o Katyniu oficjalnie mówi się dopiero teraz. Dlatego masowa eksterminacja Indian w USA była romantycznym zdobywaniem Dzikiego Zachodu. Dlatego Aborygeni jeszcze na początku XX w. zaliczani byli do fauny kontynentu australijskiego. Dlatego Saddam Hussajn był ważnym partnerem USA w czasach Zimnej Wojny i zbrodniarzem, gdy przestał być potrzebny i jednocześnie (o zgrozo!) zaczął realizować własną politykę. Jedynym graczem, z którym Chiny mogłyby się liczyć jest USA. Czy można mieć nadzieję na jakikolwiek ruch ze strony Ameryki? Osobiście nie widzę na to najmniejszej szansy. Dlaczego? Z powodu gigantycznej hipokryzji całego świata zachodniego, który gdzieś na początku czasów nowożytnych przestał poważnie traktować wyznawane wartości. W tej materii odsyłam do Kołakowskiego oraz do Chomsky'ego (do którego pewnie jeszcze wrócę).
Jaki jest obecny azjatycki układ sił? W największym skrócie:
- USA trzymają Chiny za jaja kontrolując morski szlak, którym idzie ropa z krajów Arabskich. Wystarczy zablokować cieśninę Malakka by pozbawić Chiny dostaw jednego z najistotniejszych surowców.
- Dlatego Chiny dogadały się z Rosją i krajami Azji Centralnej, by zbudować rurociąg przesyłający ropę i gaz z tego regionu.
- Ocenia się, że w ciągu 20 lat potencjał militarny Chin dogoni potencjał USA w stopniu uniemożliwiającym Ameryce przeprowadzenie zwycięskiej wojny z Chinami. Dziś na portalu Dziennika pojawił sie artykuł z informacja, że USA już dziś miałyby problemy: "Państwo Środka może pobić Amerykę"
- Chiny od jakiegoś czasu (jeśli jeszcze tego nie robią, to coraz poważniej to rozważają) zaczynają zamieniać rezerwy walutowe z dolara na euro.
"Ofiara wojny prewencyjnej musi odznaczać się kilkoma cechami:
- Musi być praktycznie bezbronna.
- Musi być na tyle ważna, by w ogóle opłacało się podejmować jakieś działania.
- Musi dać się ją przedstawić jako ucieleśnienie skrajnego zła i bezpośrednie zagrożenie dla naszego przetrwania."
Ciekawy zdystansowany komentarz do wszystkich emocjonalnych reakcji napisał na swoim blogu Łukasz Sobek. W pełni się z nim zgadzam. Podobnie jak w pełni popieram inicjatywę bloga FreeTybet.pl: może i nie możemy wiele zrobić, ale rozmawiajmy! Dyskutując możemy zmienić nastawienie kilku najbliższych znajomych, otworzyć oczy kilku ludziom, a od tego zaczyna się zmienianie świata. Słowa mają siłę. I w tym miejscu być może kolejna niespodzianka: Chiny także dyskutują. Chiny także myślą o możliwych rozwiązaniach. Myślą w zupełnie innych kategoriach, z zupełnie innej perspektywy, ale jednak. Bardzo ciekawy artykuł ukazał sie w ostatnim dodatku Europa: O czym myślą Chiny?
Na dzisiaj wystarczy. Ciąg dalszy mojej opinii w kolejnym wpisie: Chinofoby i chinofile - a nie można normalnie?
Bardzo przyjemny tekst, zwłaszcza po wszystkich agitujących przez które do tej pory przebrnąłem. Wątek z perspektywą USA jest dobrze udokumentowany i bardzo dobrze rozwinięty (no i przede wszystkim ciekawy). Dziękuję :).
OdpowiedzUsuńGratuluję również bardzo dobrego tekstu. Przykro mi to mówić, ale mam dość tej "wrzawy" właśnie, tego pustego gadania, pełnego marzycielstwa i emocji, jakoby to apele na blogach mogły coś zmienić. Oczywiście popieram ruch Tybetańczyków, bo dlaczego by nie, każdemu należy się wolność i swoboda, ale te płaczliwe gesty, jęczenie... Jesteś pierwszą osobą, która napisała coś na ten temat rozsądnie, z rozwagą, i nie rzuciła się w wyrywanie włosów. Zgadzam się z Tobą w pełni, wspaniały tekst:)
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarze.
OdpowiedzUsuń@łukasz myślę że wątek imperializmu USA poruszę jeszcze nie raz. Świat dwubiegunowy sie skończył. I nawet w czasie Zimnej Wojny pewne metody nie były w moim odczuciu uzasadnione celami. USA od Rosji czy Chin różni pozim kontroli społecznej, ale w celach i metodach te mocarstwa różnia sie dużo mniej niż sie powszechnie sądzi.
@finwe.isilra nie przesadzał bym z tą wspaniałością ;-) Jednak myslę, że brak rzeczowego zastanowienia nad przyczynami, możliwościami, metodami i konsekwencją umożliwia działania nieracjonalne. W szumie informacyjnym łatwo olać rozumne argumenty. I to zarówno w Chinach jak i na Zachodzie.
@czajnik: eh, za skromny jesteś. Nie wiesz jak to cieszy kiedy w zalewie "płaczków" można przeczytać coś z sensem;)
OdpowiedzUsuńNie pisałeś jeszcze o jednym aspekcie sprawy - wszystkie te lamenty, podnoszone na Zachodzie i u nas, mają też coś wspólnego z nieczystym sumieniem, to trochę tak, jak zafundowanie miesięcznie jednego dolara na biedne dziecko w Afryce, rozumiesz do czego zmierzam? Zapłacę 1 dolara miesięcznie i zrobiłem coś dobrego, więc sprawa załatwiona - miesiąc z głowy;)
Podobnie tutaj - popłakać, postękać, i już mi lepiej, bo jestem ostatnim sprawiedliwym... Tak to widzę...
@finwe.isilra: jestem jak najdalszy od opisywania, analizowania czy oceniania osobistych motywacji tych wszystkich płaczków. Pomijam też całkowicie psychoanalizę bloggerów ;-) Interesują mnie zależności i konsekwencja w postawach ideologiczno-instytucjonalnych. Obojętnie czy dotyczy to Tybetańczyków, Chińczyków, Żydów, masonów czy homofobów... ;-)
OdpowiedzUsuńrzucone żartobliwie "uczcie się chińskiego" po dłuższym zastanowieniu przeraża. Wszystko wskazuje na to, że to okazać się może... boleśnie prawdziwe.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem z zaciekawieniem.
Pozdrawiam,
Mikołaj
Wiedziałam czego mi teraz brakowało w swoich wpisach...
OdpowiedzUsuń"Dyskutując możemy zmienić nastawienie kilku najbliższych znajomych, otworzyć oczy kilku ludziom, a od tego zaczyna się zmienianie świata."
Ha. Dzięki za wyrwanie z ust :)
Pozdrawiam.
@mikowhy: oj tak, to może byc bolesne. Mozna jednak spojrzeć na to z drugiej strony: dla ilu osób jezyk angielski jest językiem ojczystym? A dla ilu osób jezyk chiński jest jezykiem ojczystym? Nie jestem pewien czy porównanie wypadnie na korzyść jezyka angielskiego...
OdpowiedzUsuń@Lanooz twój cytat to całkowicie jawne nawiazanie do hasła ze strony freetibet.pl: słowa maja siłę ;-)
Pozdrawiam serdecznie - Igor
Nie popadnij w samouwielbienie, ale to jeden z lepszych tekstów na temat sprawy Tybetu jakie dotąd przeczytałem ;].
OdpowiedzUsuńPostulat by uczyć się chińskiego tylko europejczykom wydaje się być straszny. Tak sie składa że parę lat temu gościłem u siebie pewnego Australijczyka globtrotera. Na moje pytanie jakie zna języki obce ze wstydem przyznał mi że żadne. Gdy go przycisnąłem wyznał mi że w Australii jeśli ktoś uczy się języków to albo japońskiego albo chińskiego (kantońskiego),a to wymaga znacznie więcej pracy niż nauka niemieckiego,francuskiego czy hiszpańskiego w tym rejonie świata kompletnie nieprzydatnych. Na pocieszenie powiedział mi że po przestudiowaniu (dość pobieżnym) gramatyki polskiej wolałby się uczyć polskiego choć nie wymagałoby to mniej trudu niż nauka chińskiego.
OdpowiedzUsuń@cimlik: dzięki! postaram się! ;-))))
OdpowiedzUsuń@otwieracz: zdaje sobie z tego sprawę. Z jednej strony Witkacy strzelił sobie w łeb, żeby nie ogladac nawały ze wschodu, a najazd ruskich uznał za tego początek. Z drugiej strony jak postawimy się w sytuacji chińczyków to musi byc dla nich równie przerażająca wizja najazdu włochatych (tak przeciez określaja białych) na ich starą cywilizację. Oni uczą sie angielskiego, a my? My wyrywamy sobie włosy z głowy. Aczkolwiek zdziwiony byłem gdy w wielu miejscach Chin, czy to w knajpie czy w muzeum widziałem Białasów porozumiewajacych się z Chińczykami po chińsku. Kazda rzecz obejrzana z butów Innego przestaje być taka oczywista ;-)))))
Oto kilka moich rozważań na temat jakże moralnie słusznego naszego oburzenia i możliwości jego instrumentalnego wykorzystania:
OdpowiedzUsuńhttp://przemyslenia.blogspot.com/2008/03/free-tibet-szanta-moralny.html
Fantastyczny wpis. Podzielam Twoje zdanie. Jednocześnie dużo nadziei jest w tym, że ta dyskusja ocali to, co z samego Tybetu uciekło, że ta kultura przetrwa na wygnaniu.
OdpowiedzUsuńNaprawdę jest piękna i naprawdę warto.
Nie zgadzam się z jedną rzeczą. Tzn. nie do końca. Z układem sił. Globalnym układem. Chińczycy w swoich rękach dziś posiadają takie rezerwy budżetowe dolarów, że pomimo, iż ekonomista nie jestem to uważam, że przy dzisiejszym kursie tej waluty jeśli zaczęliby go masowo wyprzedawać nastąpiłby wielki krach w "amerykańskich posiadłościach". A zauważyć należy, że dług publiczny USA już dziś jest ogromny...
OdpowiedzUsuńPo więcej odnośnie akcji z Tybetem zapraszam tutaj: http://m1chu.eu/zycie/fair-play-free-tibet
@krzysztof, @kodama i @m1chu - dzięki za komentarze i linki.
OdpowiedzUsuń@m1chu - nie do końca rozumiem z czym się nie zgadzasz?Oczywiście że Chińczycy zdają sobie sprawę, że przewalutowując rezerwy mogą doprowadzić do światowego krachu. I nie są tak głupi by to zrobić. Niemniej nie oznacza to, że ten długi proces już się nie rozpoczął. Kurs EUR/USD myślisz że wynika tylko i wyłącznie z siły europejskiej waluty? Ja mam wątpliwości.
Chodziło mi o teraźniejszy azjatycki układ sił. Wydaję mi się, że i jedni (USA) i drudzy (Chiny) trzymają się w "małym szachu". Dla przykładu: jedni ekonomicznie, drudzy pod względem surowców. Oczywiście nie chcę się tu z nikim licytować, bo podejrzewam, że temat jest na tyle duży i głęboki, że można by o tym wielostronicowe teksty pisać.
OdpowiedzUsuńNie mniej tak jak napisałeś. Jeśli tak dalej pójdzie układ sił na świecie może się zmienić, a wtedy już tak przyjemnie nie będzie.
Pozwoliłem sobie napomknąć na ten temat też u siebie.